Aktualności >>> Zabrał ze sobą garść cmentarnej ziemi >>>

 .: Nie wie gdzie jest grób jego ojca

Syn nie znalazł grobu swego ojca

Syn poległego żołnierza Wehrmachtu nie znalazł grobu swego ojca, bo cmentarz ewangelicki w Bisztynku pozbawiony jest prawie wszystkich nagrobków. Trudno nawet odgadnąć przebieg dawnych alejek i rzędów grobów..Tablice z nazwiskami zostały już dawno rozkradzione. Mężczyzna wziąlł ze sobą do Niemiec kilka garści cmentarnej ziemi.

II wojna światowa a raczej jej echa to nie tylko tragedie rodzin polskich. To także trauma i emocje "drugiej strony" zwłaszcza potomków poległych żołnierzy naszego ówczesnego wroga. Oto jedna z takich historii.

Powojenne władze Bisztynka o cmentarz ewangelicki nie dbały i pozostawiły go na pastwę hien cmentarnych. Kilka żelaznych ogrodzeń grobów z tego cmentarza dziś okala groby na współczesnym cmentarzu komunalnym (dawniej katolickim). Prawdę mówiąc nie mam pojęcia jak rodziny zmarłych mogą żyć ze świadomością, że grób ich krewnego otoczony jest kradzionymi przęsłami kutymi przed dawnych kowali? To oczywiście temat na zupełnie inną opowieść.

Gdy kilka dni temu zatelefonowała do mnie pilotka wycieczki z Niemiec i poprosiła o wytłumaczenie, gdzie w Bisztynku jest lub był cmentarz ewangelicki nie sądziłem, że stanę się świadkiem wzruszającej sceny a w moje ręce wpadną rzadko spotykane dokumenty.

Wskazywanie położenia różnych miejsc przez telefon osobom nie znającym konkretnego, nawet mikroskopijnego miasta, nie ma specjalnego sensu, ale starałem się jak mogłem. Obiecałem dodatkowo, że wskażę to miejsce zainteresowanym osobom jeśli tylko będę, w czasie ich wizyty, w Bisztynku. Do naszego spotkania ostatecznie doszło.

Syn Heinricha Blechera, który nigdy wcześniej nie był w Polsce, chciał odwiedzić grób swego ojca pochowanego na cmentarzu ewangelickim w czwartym grobie, w rzędzie pierwszym. Te dwie cyfry zapisano w dokumencie jaki posiadał przy sobie i przechowuje jak rodzinną relikwię. (Pan Blecher posiadał kserokopię, aby przypadkiem oryginału nie zgubić.)

Dokument o którym piszę to oficjalne zawiadomienie, że „Wasz krewny Heinrich Blecher urodzony 28.3.1919 r. w Rodheim, poległ/zginął 26.01.1945 r. w okolicach Bisztynka (Prusy Wschodnie). Położenie grobu: rząd 1, grób 4.” Bezduszne, urzędnicze pismo z możliwością "niepotrzebne skreślić" przysłowach "poległ/zginął".

Dokument wystawiono 16 kwietnia 1946 r. przez bliżej niezidentyfikowany (pieczęć niewyraźna) urząd zajmujący się informowaniem rodzin o poległych i najpewniej poszukiwaniem zaginionych.

Nie byłem w stanie w żaden sposób pomóc starszemu już człowiekowi, który specjalnie, na grób swego ojca przyjechał do Polski. Gdy rozmawialiśmy z towarzyszącymi mu osobami nagle przyklęknął i do woreczka wsypał kilka garści cmentarnej ziemi.

Zamilkliśmy, bo zdaliśmy sobie sprawę, że ten mężczyzna nie ma żadnych szans na odwiedzenie swego zmarłego ojca ani na przeniesienie jego szczątków w inne miejsce.

Gdy przed kilku latu o cmentarzu ewangelickim pisałem >>> zwracałem się do różnych instytucji i Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego z prośbą o udostępnienie planów cmentarza. Odpowiedzi mówiły jedynie o tym, że tych planów nie ma.

Synowi pozostanie po ojcu tylko cmentarna ziemia i opisany już dokument oraz list zawiadamiający o śmierci ojca nadany pocztą polową nr 36 856 do jego matki przez chirurga Chartona. Oto jego treść:

Chirurg dr Charton
poczta polowa nr 36 856

Prusy Wschodnie 7 lutego 1945 r.

Szanowna Pani Blecher!
Mam przykry obowiązek poinformować, że Pani mąż starszy sierżant Heinrich Blecher, 25 stycznia 1945 r. został raniony odłamkami granatu w głowę i okolice prawego ramienia i w wyniku odniesionych ran, tego samego dnia zmarł.

Mimo natychmiastowej pomocy lekarskiej na miejscu nie udało się Pani męża zachować przy życiu. Mąż nie cierpiał i zasnął bez bólu.

Fakt, że Pani mąż zginął dla przyszłości naszego wielkości i wiecznego niemieckiego narodu niech będzie choćby niewielkim pocieszeniem i da Pani siłę w cierpieniu.

Pani mąż został pochowany z honorami wojskowymi obok innych towarzyszy broni na cywilnym cmentarzu w Bischofstein w Prusach Wschodnich.

Rzeczy osobiste i drobiazgi, które Pani małżonek miał ze sobą zostaną przesłane osobno jeśli tylko pozwolą na to pocztowe przepisy. Załączam wykaz tych przedmiotów.

Odpowiednia suma pieniędzy zostanie Pani wysłana przez skarbnika urzędu
(chodzi prawdopodobnie o urząd nadzorujący działanie poczty polowej nr 36 856)

Ze szczerym współczuciem pozdrawiam Panią!

Materiał znajdziesz także na portalu:



Z chronologii zdarzeń wynika, że Oberfelwebel Blecher pochowany został na cmentarzu zaledwie na 3 dni pzed wkroczeniem do Bisztynka Armii Czerwonej. Jego grób był najpewniej grobem ziemnym z drewnianym krzyżem i prawdopodobnie tabliczką z nazwiskiem i imieniem. Ponieważ z pisma cytowanego wyżej wynika, że pochowano go obok towarzyszy broni, na cmentarzu tym musiała być kwatera poległych żołnierzy. (Mogli to być żołnierze zmarli w lazarecie funkcjonującym w obecnym budynku szkoły podstawowej.) Sam cmentarz zostal utworzony w XIX wieku więc grób Blechera nie mógł być czwartym grobem na całym cmentarzu. Chodzi więc o czwarty grób w kwaterze. To oczywiście jedynie przypuszczenia.

W galerii materiału, który publikowałem 3 listopada 2011 r. >>> zobaczyć zdjęcia wykonane 1 września 2014 r. oraz 1 listopada 2011 r. Na jednym z nich widać drewnianą kapliczkę z wyrytymi na niej danymi kobiety. Ta kapliczka, przytwierdzona do jednego z drzew została wykonana przez dzieci zmarłej, zaledwie kilka lat temu. Oni też poszukiwali grobu. Chcieli upamiętnić miejsce pochowku swej mamy. Niestety, ktoś tę kapliczkę zniszczył lub ukradł...

Andrzej Grabowski - 05.09.2014 r.

Copyright: www.bisztynek24.pl 2014