Aktualności >>> Ołowiane tabliczki z matrycy drukarskiej znalezione w Prositach >>>

 .: Historie zatopione w ołowianej matrycy drukarskiej

Dramat zatopiony w ołowianych matrycach drukarskich

Dwie ołowiane tabliczki służące kiedyś do budowania matrycy drukarskiej znaleziono w jednym z domów w Prositach na Warmii. Obie pokryte charakterystyczną, gotycką czcionką, zwaną też szwabachą, stosowaną w niemieckich (choć nie tylko) gazetach w okresie przed 1945 roku. Jedna z tabliczek to zatopiony w ołowiu opis dramatu 74-letniej kobiety.

Dwa fragmenty dawnej matrycy drukarskiej otrzymaliśmy od państwa Beaty i Grzegorza Majewskich z Prosit. Tabliczki zostały znalezione w pobliżu domu rodzinnego Grzegorza Majewskiego. Jedna kilkanaście lat temu, druga zupełnie niedawno.

Tabliczki, fragmenty matrycy nie mówią nam nic o tytule gazety, do drukowania której zostały kiedyś użyte. Nie wiadomo też, czy obie były całością jednego wydania, czy też wydań pochodzących z różnych dni w okresie II wojny światowej. Tylko to, że pochodzą z czasów tej wojny jest pewne. Można je datować na koniec 1944 roku o czym świadczy ich treść.

Mniejsza z nich to notatka prasowa o znaczącym tytule "Gold gab ich für Osten", co oznacza "Dałem złoto dla Wschodu".

Niżej przeczytamy zdanie, podtytuł: "Dziejowa (historyczna) ofiara ojczyzny". Użyto tu słowa Heimatopfer, co oznacza "ofiarę ojczyźnianą, wspólnotową". Trudność w tłumaczeniu polega na tym, że słowo Heimat nie ma odpowiednika w języku polskim. Oznacza zarówno ojcowiznę, jak i małą ojczyznę oraz rodzinny region, ale też ojczyznę i dom. Słowo Heimat nacechowane jest emocjonalnie, tkliwie i z pewną tęsknotą. Oznacza miejsce i obszar z którym czujemy się emocjonalnie, ale i patriotycznie związani.

Dalej przeczytamy na tabliczce lub wydruku z niej wykonanym:

"Trudny czas w jakim obecnie żyjemy, żąda od naszej małej ojczyzny ponoszenia ofiar, na każdym kroku, w każdej godzinie i w każdej dziedzinie. Naród niemiecki wciąż ponosi ofiary tej wojny i znosi je w sposób wzorowy oraz przykładny. Udowodnił to swą niezłomną wolą. Teraz, gdy nasza ojczyzna wzywa nas do narodowej ofiary dla Wehrmachtu i Volkssturmu, aby jak najsprawniej zaopatrzyć ich w umundurowanie i uzbrojenie, potrzeba aby każdy, kto posiada więcej niż jest mu to koniecznie potrzebne, był gotowy chętnie oddać to Wehrmachtowi i Volkssturmowi. To nie pierwszy raz kiedy naród powołany jest do składania ofiar."

Jest to więc tekst propagandowy, namawiający czytelników do ofiarowania np. cennych przedmiotów (złota) po to, by wyposażyć wojsko i Volkssturm (dzieci i starcy powołani do obrony miast przed niacierajca Armi Czerwoną i wojskmi aliantów) w niezbędne do walki rzeczy. Tekst musiał ukazać się po wrześniu roku 1944, kiedy to powołano formację zwaną Volkssturmem, utworzoną z konieczności wynikającej ze sromotnych porażek Wehrmachtu na froncie wschodnim. Stąd "Osten", czyli "wschód" w tytule notatki. To dla wojsk walczących na wschodzie oraz Volkssturmu potrzebny był sprzęt i umundurowanie. Ta formacja nie miała bowiem umundurowania i bardzo złej jakości, przestarzałe uzbrojenie.

Druga z tabliczek opowiada dramatyczną historię.

Tytuł: "Dwa miesiące w bolszewickiej niewoli"  Podtytuł: "Wyjątkowa ucieczka 74-letniej kobiety."

"W październiku ubiegłego roku 74-letnia Augusta Risser, z pewnej wsi w okolicy rzeczki (nazwa nieczytelna), w towarzystwie pewnej liczby sąsiadów, którzy nie zdążyli na czas wykonać rozkazu ucieczki (samouwolnienia) wydanego przez urząd powiatowy, została złapana przez bolszewików i zatrzymana. Pani Risser udało się jednak, już pierwszej nocy, uciec z domku wartownika przepompowni, która kierowała ruchem tratw na rzece. Do tego domku wszyscy zostali wpędzeni. Gdy wartownik przysnął, uciekła i wróciła do swego domu, już obrabowanego i zdewastowanego przez bolszewików. Spędziła tam pierwszą noc a następnie ukrywała się w szopie z sianem. Pewnego dnia, jeden z bolszewików, odkrył ją w tym schowku i zaprowadził do przepompowni, która była w pobliżu. Próba ponownej ucieczki przez drzwi nie udała się jej. Została złapana, szarpana we wszystkie strony, zgwałcona i wrzucona do ciemnego pomieszczenia przepompowni, gdzie padła nieprzytomna. Bolszewicy zamknęli (zaryglowali) drzwi, zabili okna i odeszli. Prawdopodobnie liczyli na to, że stara kobieta umrze z głodu."

Tu tekst się urywa. Reszty historii Augusty Risser możemy się tylko domyślać. Tytuł mówi o 2-miesięcznej niewoli. Jest prawie pewne, że tę niewolę kobieta jednak przezyła, bo skąd autor tekstu wiedziałby o jej historii?



Jak już pisaliśmy, nie sposób dowiedzieć się w jakiej gazecie wydrukowano oba teksty za pomocą znalezionych w Prositach matryc. Może był to "Bischofstener Anzeiger", którego drukarnia znajdowała się w miejscu gdzie dziś stoi budynek MOPS w Bisztynku. Skąd tabliczki w Prositach. Może w domu p. Majewskich mieszkał kiedys jakis drukarz? Tego się pewnie nie dowiemy. Chyba, że znajdziemy więcej takich tabliczek z tytułem gazety i datą, albo egzemplarz tej gazety, czy tych gazet. W każdym razie te kawałki ołowiu niosą ze sobą kawałki historii. Historii tragicznej w znaczeniu powszechnym i w znaczeniu osobistym pani Augusty Risser.

Andrzej Grabowski.
Korzystałem z niocenionej pomocy pana Horsta Roggli z Niemiec, który przetłumaczył teksty zawarte na tabliczkach - 01.12.2012 r.

Copyright: www.bisztynek24.pl 2012