Aktualności >>> Nadgorliwi policjanci interweniowali w Bisztynku >>>

 .: Czy na pewno zasługują na ukaranie?

Nadgorliwość gorsza od gradobicia

Dura lex, sed lex - mawiali starożytni Rzymianie. Zasadę twardego prawa, niezależnie od towarzyszących temu okoliczności, zastosowali dwaj policjanci z Bartoszyc, dzień po gradobiciu w Bisztynku. Uparli się, aby ukarać trzech facetów, już ukaranych przez gradobicie.

Gradobicie z 4 lipca zniszczyło dachy na budynkach w Bisztynku. Także te na Nowym Osiedlu, które nowe jest tylko z nazwy. To poniemieckie Neue Siedlung zbudowane w latach 30-tych XX wieku.

Dzień po nawałnicy, do naprawy dachów, w 35-stopniowym upale (w cieniu!) wówczas panującym, przystąpił właściciel jednego z mieszkań na tym osiedlu wraz z dwoma znajomymi, pracującymi za darmo.

Pomagali sobie wzajemnie i co starszym mieszkańcom, którzy sami na dach wejść, choćby z racji wieku, nie mogli.

Włazili więc na dach piętrowego, wysokiego bloku, przekładali dachówki, naprawiali co było można. Zmęczenie dawało się im we znaki, bo pracowali parę godzin. Ci „dekarze z konieczności”, mieli za sobą nieprzespaną noc. Ratowali wcześniej swój dobytek. Wszystkim deszcz zalał mieszkania. Nic dziwnego, że byli rozemocjonowani. I nie były to emocje dobre. To nie był błogostan i wakacyjna, piknikowa beztroska.

Po czternastej, po zakończeniu pracy na dachu, zlani potem mężczyźni siedli przy chlewiku właściciela i otworzyli po butelce piwa. Piwo było skromnym podziękowaniem od wiekowych lokatorów i - w tym przypadku - napojem chłodzącym. Po chwili podjechał do nich policyjny radiowóz. Dwaj policjanci z Bartoszyc, wspomagający bisztyneckich w służbie patrolowej, postanowili zapobiec gwałceniu prawa. To ciężkie jego naruszenie miało polegać na spożywaniu alkoholu w miejscu publicznym.

Na nic się zdały tłumaczenia "sprawców", że to po robocie, że po jednym, że dla ochłody. Rozmowa potoczyła się źle. Górę wzięły emocje. Poleciało parę przekleństw, nieparlamentarnych słów i opinii o nadgorliwości. To przyznają ci od piwka i przepraszają - za moim pośrednictwem. Policjanci spisali dane zmęczonych facetów.

Widział to przygodny przechodzień. Zareagował. Pojechał do burmistrza Bisztynka z awanturą. Opowiedział o zdarzeniu zbulwersowany "interwencją" policjantów. Tu też poleciało parę ciężkich słów. Burmistrz chwycił za komórkę i zadzwonił. Po chwili skarżący i włodarz podali sobie dłonie. Sprawa została podobno załagodzona. Miało nie być konsekwencji. Z uwagi na wyjątkowość sytuacji w mieście.

Okazało się, że tak nie jest. Patrolowcy byli nieprzejednani. Prośba burmistrza nie zrobiła na nich żadnego wrażenia. Może i słusznie, bo nie jest ich przełożonym.

Kilka dni temu, dekarze z Nowego Osiedla zostali wezwani do posterunku w Bisztynku. Przesłuchano ich jako sprawców wykroczeń polegających na spożywaniu C2H5OH i używaniu wulgaryzmów w publicznym miejscu. Czeka ich rozprawa w sądzie grodzkim. Przesłuchujący, miejscowy dzielnicowy rozkładał ręce. Kwity dostał z Bartoszyc z parafą "do wykonania". Parafa pochodzi od przełożonego.

"Dura lex, sed lex" mawiali starożytni Rzymianie. Mieli rację, ale w prawie, także tym rzymskim, funkcjonuje też pojęcie szkody. Picie alkoholu w publicznym miejscu powoduje zwykle szkodę. Prowadzi np. do demoralizacji. Tak jest w wielu, tysiącach, takich przypadków, gdy interwencja policji jest konieczna, potrzebna, a nawet chwalona.

Czy jednak ci trzej panowie spowodowali jakąkolwiek szkodę, w tym konkretnym przypadku? Czy policjanci musieli radiowozem nagle skręcać w ich kierunku, narażać zawieszenie leciwego volkswagena na uszkodzenie przez pokonanie wysokiego krawężnika, wyskoczyć z pojazdu tak jakby ci obywatele właśnie tłukli innego obywatela? Czy powinni być zdziwieni nerwową reakcją na tę ich interwencję? Czy znają pojęcie: empatia? A jeśli nie, to prostsze: rozsądek!?

Sąd grodzki zapewne będzie zmuszony do wydania orzeczenia w sprawie tych pechowych dekarzy i jednocześnie osobników wulgaryzujących życie miasteczka. No chyba, że policja - oskarżyciel publiczny w sprawach o wykroczenia - się zreflektuje. Jest możliwość rezygnacji z kierowania wniosku do sądu. W zgodzie z prawem.

Panowie policjanci! Chcecie ukarać przed sądem już ukaranych! Za ten wniosek do sądu pochwaleni w Bisztynku nie zostaniecie! A jeśli jeszcze do tego dojdzie okoliczność, że to była posesja prywatna?!

Po publikacji felietonu, o godz. 15.20 do niżej podpisanego autora zatelefonował oficer prasowy Komendanta Powiatowego Policji w Bartoszycach, asp. sztab. Robert Koniuszy.

- Po przeczytania tego felietonu zorientowałem się nieco jak wyglądała ta interwencja. Relacja policjantów jest krańcowo różna od tej przedstawionej w felietonie - powiedział Robert Koniuszy. - Z tego, co się dowiedziałem policjanci chcieli jedynie zwrócić uwagę mężczyznom i poprosić, aby z tym piwem schowali się do pomieszczeń. O odpowiedzi usłyszeli, że mają wy...ać i zająć się czymś innym. Stąd dalsze konsekwencje. Gdyby mężczyźni posłuchali tej swoistej rady policjantów nie byliby za nic ukarani. Do redakcji prześlę, w późniejszym terminie, dokładniejsze wyjaśnienie okoliczności tej sprawy - zapewnił Robert Koniuszy.





 Andrzej Grabowski - 19.07.2012 r.

Copyright: www.bisztynek24.pl 2012