Aktualności >>> Zachwycający koncert johna Portera >>>

 .: - Jestem outsiderem - mówił John Porter

John Porter zachwycił słuchaczy w Bisztynku

- Będę dziś śpiewał to, co mi się chce śpiewać. Nie ma po co prosić mnie o jakieś piosenki - żartował John Porter na początku koncertu w Bisztynku. Potem zagrał i zaśpiewał a publiczność odwdzięczyła się owacją na stojąco.

Gdy w Bisztynku zawisły plakaty zapowiadające koncert Johna Portera znaleźli się tacy, którzy uznali to za żart, nie wierzyli w to a kupujący bilety dopytywali czy to na pewno ten "prawdziwy" John Porter przyjeżdża?

Przyjechał 28 lutego i rozmowę z nim zaczęliśmy od tego właśnie pytania. - Czy jest pan prawdziwym Johnem Porterem?

- Nie. Jestem sklonowany po to, aby grać jednocześnie kilka koncertów - odpowiedział. Artysta nigdy wcześniej nie był w Bisztynku. Mówił, że jest nieco zdziwiony tym, że jest tak dobrze znany. - Operuję w niszowej sferze muzycznej. Zawsze byłem i jestem outsiderem. Muzycznie robię co chcę i takimi sposobami jakie sam wybiorę. Jest dla mnie bardzo cenne to, że mogę docierać teraz do takich miejscowości, gdzie nigdy nie byłem i przekonywać się, że ludzie tu cię znają i bardzo szanują oraz doceniają to co robisz. To jest bardzo miłe - mówił John Porter.

Muzyk zdradził nam, że uczestniczy obecnie w realizacji kilku projektów muzycznych. Jeden z nich to wspólny projekt z Adamem Darskim znanym bardziej jako Nergal. John Porter nie wystąpi jednak w nim jako muzyk death metalowy. - To raczej fani Nergala będą zaskoczeni tym co usłyszą a nie moi - odpowiadał John Porter.

Drugi z projektów to performance z udziałem sopockiej malarki Alicji Domańskiej. Przedsięwzięcie polega na tym, że malarka w czasie rzeczywistym maluje na szkle obrazy inspirowane muzyką Portera.

Koncert w Bisztynku zgromadził fanów z wielu miast i miejscowości naszego województwa. Kilku z nich przywiozło ze sobą całe, winylowe dyskografie Portera i wreszcie uzyskali na nich autografy, które po koncercie artysta chętnie rozdawał.

Muzyk zachwycił publiczność na tyle, że dostał owacje na stojąco i oczywiście bisował. Po koncercie usłyszeliśmy jedynie doskonałe recenzje. Oto kilka z nich opublikowanych na facebooku:

"W trakcie koncertu zastanawiałam się, czy trzeba znać język, w którym wykonywany jest utwór. Nie rozumiem angielskiego, ale moje przemyślenie jest takie: jeżeli utwór wykonuje geniusz muzyczny to nie muszę rozumieć. Powinnam to czuć i tak było, pięknie wykonany każdy utwór, ballada czy piosenka z posmakiem rocka. Do tego sztuka gry na gitarze. Absolutnie przepięknie. Dzięki za te pozytywne emocje" - napisała Krystyna Kijewicz.

"John wystąpił solo. Na scenie towarzyszyły mu jedynie 3 gitary i harmonijka. Jak sam powiedział grał co chciał: utwory z lat 80-tych, 90-tych jak i te z najnowszych płyt. W przerwach John opowiadał o czym utwór traktuje lub o historii jego powstania. Zebrało się wielu fanów a wręcz maniaków muzyki Johna (poprzyjeżdżali z całą dyskografią na winylach). Aplauz był tak głośny, że dostaliśmy od muzyka 3 utwory na bis. To był piękny wieczór." - napisała Wioleta Szczepańska.

"Pierwsze moje spotkanie z muzyką Johna było "za szczawia". A że zawsze byłam inna, (normalna) jego muzyka mnie urzekła. Znam z analogów. Dlatego dziś, na jednej z tych trzeszczących płyt mam autograf samego Johna Portera. Czaicie to?! Dla mnie samej jest to nie do ogarnięcia." - napisała Agnieszka Romanowska.

"Zabrałem na koncert moją córkę i o dziwo jej też się podobało. Będzie jeszcze coś z tej dzisiejszej młodzieży" - napisał Marek Adamowicz.

Nie będzie słów przesady w stwierdzeniu, że żałować powinny ci, którzy na koncercie nie byli nawet jeśli nie są wielbicielami twórczości Portera. Jest ona mało znana, ale warto było ją lepiej poznać i posłuchać choćby zaskakujących efektów jakie muzyk, nie wiedzieć jak, uzyskiwał grając na gitarze. Słuchacze czasem mieli wrażenie, że gra trzech gitarzystów.

Andrzej Grabowski - 29.02.2016 r.

Materiał znajdziesz także na portalu:






Copyright: www.bisztynek24.pl 2016