Aktualności >>> Koło Łowieckie "Sójka" uczciło św. Huberta >>>

 .: Polowali pod patronatem św. Huberta

ŚW. HUBERT BYŁ ŁASKAWY, ALE DLA ZWIERZYNY.

Msza święta w kościele św. Michała w Bisztynku i polowanie z uroczystą oprawą były głównmi elementami tegorocznego Hubertusa, czyli dnia Patrona Myśliwych i Leśników, w kole łowieckim "Sójka" w Bisztynku. W tym roku święty Hubert okazał się łaskawy dla zwierzyny łownej mieszkającej w podbisztyneckich lasach.

Myśliwi skupieni w kole łowieckim "Sójka" w Bisztynku, 6 listopaada 2011 r. zebrali się na Mszy św. poświęconej świętemu Hubertowi - patronowi myśliwych i leśników. Mszę odprawił ks. Wojciech Wajda, który w homilii przypomniał legendę o św. Hubercie, jego przemianę z lekkoducha i hulaki w duchownego, a ostatecznie biskupa.

Po Mszy odbyło się polowanie zbiorowe. Polowanie z wyjątkowo uroczystą oprawą, z sygnalistą, który na rogu myśliwskim odgrywał sygnały do zbiórki myśliwych, sygnał "Darz Bór" i zakończenia polowania. Niestety nie mógł odegrać, tym razem, sygnału "Król polowania". A to dlatego, że myśliwym nie udało się upolować żadnego zwierzęcia. Nieco zawiedzeni wrócili po polowaniu na jedną z leśnych polan, gdzie czekało na nich ognisko, gorąca grochówka myśliwska oraz pieczony dzik. Tu, wraz z rodzinami i zaproszonymi gośćmi podsumowali polowanie. Usłyszeliśmy, że zwierzyna pojawiła się już na początku polowania, ale żaden z myśliwych nie oddał celnego strzału. Zaliczyli same "pudła".

W polowaniu, po raz pierwszy w życiu, wzięła udział wnuczka jednego z myśliwych. Była to jedyna Diana tych, pomyślnych dla zwierzyny, łowów. Tym imieniem - rzymskiej bogini łowów - nazwał ją Ryszard Żuchowski, który prowadził polowanie. Jako jeszcze małoletnia adeptka lowiectwa wystąpiła oczywiście tylko w charakterze naganiającej, a po zakończeniu była na tyle zmęczona, iż nie wiemy, czy zdecyduje się na kontynuację takich zainteresowań.

Spotkaniu na polanie towarzyszyły myśliwskie anegdoty i opowieści o sukcesach z polowań poprzednich. O tym, że lis jest najbardziej przebiegłym zwierzęciem przekonywał myśliwych, jeszcze podczas Mszy, ksiądz Wajda. Posłużył się opowieścią "młodego myśliwego", który pragnąc upolować lisa, gdy go dojrzał, podchodził rudzielca przez długi czas. Lis kluczył sprytnie i umykał, a gdy go myśliwy wreszcie podszedł okazało się, że to... pies. Dowiedzieliśmy się jednak, że myśliwi z koła "Sójka" mają na koncie znaczące sukcesy łowieckie. We wrześniu, na polowaniu zbiorowym, jeden z nich upolował rekordowo dużego dzika, ale o tym w innym materiale.



Andrzej Grabowski - 07.11.2011 r.

Copyright: www.bisztynek24.pl 2011