Aktualności >>>  Wrzucał "pampersy" do studni"" >>>

 .: Głupota ludzi nie zna granic

Pieluchy spowodowały rozmycie drogi

Dopiero po kilku dniach pracy w głębokim na 5 metrów wykopie, w poprzek drogi gruntowej do Unikowa pracownikom urzędu w Bisztynku udało się odkryć, że urządzenia melioracyjne zostały zapchane przez wory pełne "pampersów". Ze studni melioracyjnej ktoś zrobił sobie wysypisko a to doprowadziło do rozmycia drogi.

Gdy 25 kwietnia jeden z mieszkańców zgłosił burmistrzowi Bisztynka, że woda wylewa się ze studni melioracyjnej przy drodze gruntowej wiodącej przez las do Unikowa nic nie wskazywało jak ogromną pracę będzie trzeba wykonać aby udrożnić urządzenia melioracyjne i odkryć, co było przyczyną ich zapchania.

W dniu zgłoszenia pracownicy urzędu pojechali na miejsce, wykonali - jak się zdawało - niezbędne zabiegi, aby urządzenia udrożnić. Niestety rankiem 26 kwietnia sytuacja stała się już katastrofalna a stan szutrowej drogi zagrażał bezpieczeństwu kierowców i pieszych.

Drogę zamknięto a na miejsce skierowano ciężki sprzęt i pracowników. Od tego dnia do dziś (4 maja) zmagali się oni z problemem. Musieli przekopać drogę na całej szerokości do głębokości około 5 metrów. W dużej części ręcznie, bo koparka tak głęboko nie sięgała.

Praca była wyjątkowo trudna, bo wciąż napływała tam woda z rozlewiska w pobliskim lesie. Rozlewisko to dzieło bobrów. Nie one są jednak winne rozmycia drogi.

Już w trakcie prac pracownicy ze studni melioracyjnej wyciągnęli znaczną ilość worków z "pampersami". Nie wiadomo kto się ich tam pozbył. Dziś dokopali się wreszcie do rury odprowadzającej wodę ze studni. Była całkowicie zaczopowana plastikowymi workami pełnymi "pampersów". Część zapakowana była w popularne "reklamówki" ale zdarzały się też worki na odpady komunalne.

- Mam już trochę lat i jakieś doświadczenie. Nie mogę się jednak nadal nadziwić pomysłom ludzi, bezmyślności niektórych i - co tu dużo mówić - głupocie - mówi burmistrz Bisztynka Marek Dominiak.

- Przez kogoś nieodpowiedzialnego, od 26 kwietnia do dziś, wszystkie siły naszych pracowników i nasz ciężki sprzęt zamiast równać i naprawiać drogi w gminie, zaangażowany był w jednym miejscu i to dlatego, że ze studni melioracyjnej ktoś zrobił sobie wysypisko. Nie mogę tego zrozumieć - mówi Marek Dominiak.

Nie rozumieją tego też pracownicy, których dziś spotkaliśmy na miejscu i którzy zasypywali potężny wykop. Nie szczędzili ostrych i nieparlamentarnych słów na określenie bezmyślności "tego kogoś".

- Ile tu się temu komuś "...urwa(ło)" to tylko my wiemy. Przecież ten palant i tak płaci za odbieranie od niego odpadów. Trudno było je wrzucić do pojemnika?! A jak mu śmierdziało mógł je sam zawieźć na wysypisko. To niedaleko - mówił jeden z nich.

Zarówno burmistrz jak i jego pracownicy dowiedzieli się kto przypuszczalnie wrzucał do studni worki z pieluchami. Sprawa może mieć więc ciąg dalszy.

Andrzej Grabowski - 04.05.2018 r.

Materiał znajdziesz także na portalu:







Copyright: www.bisztynek24.pl 2018