Aktualności >>> Czerwone stawy są w naszej gminie i ruiny jak w Chęcinach >>>

 .: Wycieczka bez pompki

Rowerem po gminie Bisztynek.
Wycieczka druga - bez pompki.

Trasą liczącą łącznie 29 kilometrów i 200 metrów z Bisztynka przez Dąbrowę, Troszkowo, Lądek, Księżno i Prosity przejechało dziś 15 uczestników samowolnego i społecznego cyklu turystycznego "Rowerowa gmina Bisztynek". Każdy z uczestników spalił około 1540 kilokalorii. Byliśmy mocno nieprzygotowani technicznie, bo nikt z cyklistów nie wziął ze sobą... pompki do roweru. Za to widzieliśmy czerwony staw.

Uczestników drugiej wycieczki po gminie Bisztynek było mniej, bo część uczestników poprzedniej była zajęta pracą zawodową (jednego widzieliśmy w pracy właśnie i ze zbolałą mina machał nam, gdy go mijaliśmy), część młodzieży pojechała na wycieczkę szkolną. Młodzież reprezentował dzielnie tylko Kuba. Do grupy rowerzystów dołączyły z kolei nowe osoby.

Pogoda sprzyjała, choć jazda pod górkę, w pełnym słońcu dawała w kość i bywało, że zsiadano z rowerów, aby uprawiać turystykę pieszą. Widać to na niektórych zdjęciach. Wszystkie te niedogodności były jednak niczym wobec piękna krajobrazów. Dało się słyszeć wśród rozmawiających takie oto wypowiedzi: "nie mogę uwierzyć, że to wszystko jest tak blisko Bisztynka", albo pełne zachwytu "jak tu pięknie..."

Nawet ruiny starego domu między Dąbrową a Troszkowem wydawały się jakieś bardzo malownicze. Piotr - doświadczony turysta rowerowy - orzekł, że to ruiny takie jak w Chęcinach i mamy do czynienia z wyjątkowymi gotyckimi cegłami...

W Troszkowie odpoczęliśmy chwilę na ławkach koło boiska, blisko remizy. Mieszkańcy poruszający się ciągnikami, samochodami i innymi pojazdami pozdrawiali nas uprzejmie sugerując gestami szybsze kręcenie pedałami. Jedna z mieszkanek Troszkowa, uczestnicząca z rajdzie, pokazała nam własną posesję z wyraźną sugestią, aby pomóc w budowie, która akurat trwała tj. wykonywał ją pracowicie teść rowerzystki. Nie pomogliśmy z powodu braku budowlanych specjalistów w naszym składzie :)

Jadąc do Lądka zauważyliśmy prawdziwy dziw natury (może nawet cud). Staw z czerwoną wodą. (W Bisztynku wykopano zielony piasek, to w Lądku mają czerowy staw.) Dwie rowerzystki przyznały, że ostatnio w tym stawie właśnie farbowały włosy.

W Lądku barwne opowieści snuł Piotr z Lądka pochodzący. Opowieści o tym kiedy do Lądka trafiła elektryczność, jak się kopało torf i o odpoczynku w kapliczce po nocy tanecznej. Pokazywał studnie i miejsce po zlewni mleka, gdzie gasił pragnienie po "dyskotekach".

W Księżnie obejrzeliśmy wnetrze stareńkiej kapliczki a Kubie udało się nawet zadzwonić jej dzwonem. Nie mogliśmy tam jakoś trafić na posesję pani sołtys. Jeździliśmy w pobliżu a gdy już dwoeidzieliśmy sie gdzie to jest okazało się, że... trzeba szukać pompki do roweru.

Piętnaścioro rowerzystek i rowerzystów a nikt pompki nie zabrał ze sobą! Musiliśmy zrezygnować z odwiedzin i szukać powietrza. Udało się w Księżnie i pewnej nauczycielni Szkoły Podstawowej w Bisztynku, której mąż dysponuje profesjonalną sprężarką z elektronicznym wyświetlaczem ciśnienia.

W Prositach najpierw zwiedziliśmy kościół a potem pojechaliśmy na plac rekreacyjny, gdzie płonęło juz ognisko przygotowane i rozpalone przez sołtysa Wojciecha Ptaszyńskiego. Sołtys zaprosił nas do pomieszczeń świetlicy z której juz po kilku chwilach zaczęły dobiegać wrzaski i piski. Niesiony obowiązkiem utrzymania jako takiego porządku sprawdziłem, co sie tam dzieje. Toczył się zacięty mecz w piłkarzyki. Zdaje się, że wygrała go ekipa Kuby.

Zjedlismy mniej lub bardziej spalone nad ogniem kiełbaski, pogadaliśmy o wszytkich aspektach życia społecznego Prosit i pojchaliśmy do Bisztynka wcześniej uzupełniając powietrze w oponach. Ja za pomoca sprężarki wykonanej z lodówki, a Małgośka za pomocą profesjonalnego sprzetu wysokiego ciśnienia sołtysa.

Mapa Google pokazała po powrocie, że przejechaliśmy 29 kilometrów i 200 metrów (od stadionu do stadionu). Mądry portal ludzi ćwiczących różne rzeczy przeliczył czas odległość, różnice wysokości i takie tam inne czynniki. Wyszło mu (temu portalowi), że każdy z nas spalił 1546 kcal, czyli mniej więcej 6 hamburgerów z jednej z sieci fastfoodów.

Wycieczka w obiektywie Stanisława Filipowicza

i w obiektywie Andrzeja Grabowskiego (choć nie tylko)

Andrzej Grabowski - 08.06.2013 r.

Copyright: www.bisztynek24.pl 2013