Aktualności >>> Rowerzyści zakończyli sezon wycieczkowy >>>

 .: Zakończenie sezonu rowerowego 2013

Rowerowa gmina Bisztynek.
Zakończenie sezonu 2013

Ekipa "rOwerOwej gminy Bisztynek" zakończyła wczoraj uroczyście sezon rowerowy. Odbyło się spotkanie tych, którzy brali udział w wycieczkach. Spotkanie zorganizowano w tajemnicy, podstępnie i zdradziecko. O tym oraz o diagnozie psychicznej, efekcie synergii, obiektywie, obrżarstwie oraz bliźniętach, planach na 2014 rok, nękaniu władz i interpretacjach woskowych kształtów przeczytacie poniżej.

Czy można utrzymać tajemnicę w określonym gronie osób, które wiedzą o czymś a informacja ta ma nie dotrzeć do zainteresowanego? Byłem przekonany, że się nie da, zwłaszcza jeśli tą tajemnicą obarczona jest duża grupa kobiet, wśród których dodatkowo jest własna, osobista żona. A jednak się to im i jej udało!

Cyklistki i cykliści z "rOwerOwej gminy Bisztynek" zniecierpliwieni przedłużającym się oczekiwaniem na jakieś uroczyste zakończenie sezonu wycieczkowego wzięli sprawy w swoje ręce, nie czekając na "kierownika zamieszania", czyli niżej podpisanego. W mojej głowie tułały się jakieś pomysły na to zakończenie sezonu. Od ogniska, po multimedialną prezentację podsumowującą wszystkie wycieczki, od spotkanie przy cieście i kawie, po happening z cyklu "Masa Krytyczna". Pomysły były, ale nie zacząłem nawet ich jeszcze realizować, odkładając tę realizację na nieokreślone "później".

Zrealizowali je, bez mojej wiedzy i zgody, pozostali uczestnicy wycieczek rowerowych. O przygotowanej imprezie dowiedziałem się przed drzwiami do pomieszczeń "Orlika 2012" w Bisztynku dokąd "siłom i godniościom osobistom" zaciągnęła mnie moja osobista żona, przy moim wyraźnym sprzeciwie. Żonaci wiedzą jednak, że sprzeciwienie się żonom własnym grozi poważnym niebezpieczeństwem, więc nie był to opór zdecydowany i sprzeciw kategoryczny.

Wcześniej zostałem poddany podstępnym zabiegom, które miały wybadać czy w tę konkretną sobotę nie "wybędę" z Bisztynka. Jednej z rowerzystek nawet "komputer się popsuł" a jego naprawa miała być wykonana właśnie w sobotę po południu.

Reasumując; pojęcia nie miałem, że polecenia żony o treści "ogol się!", "wykąp się", "ubierz się, bo wychodzimy!" mogą mieć jakikolwiek związek z "rOwerOwą". Wnerwiony uległem żądaniom i poszedłem jak na ścięcie sądząc, że zamiast oglądać Stocha i Żyłę w ciepłym gniazdku i na wygodnej kanapie, będę musiał zabawiać jakieś bliżej nieznane mi towarzystwo i jeszcze zdjęcia robić, bo kazano mi aparat zabrać.

A na "Orliku" czekała mnie prawdziwa niespodzianka. Coś ponad 20 osób, uczestników wycieczek, zapełniło stoły własnoręcznie przygotowanymi daniami i przysmakami. Wzięli i zrobili imprezę "ku czci i w uznaniu zasług". W związku ze zbliżającymi się Andrzejkami usłyszałem chóralne "Sto lat", a najmłodszy z rowerzystów - Stasio - wręczył mi prezent (obiektyw 70-200 mm.), dziękując za zorganizowanie mu czasu wolnego w wakacje.

Głos rzadko więźnie mi w gardle, ale tym razem uwiązł i nic rosądnego, logicznego i dowcipnego, ale też poważnego, nie byłem w stanie powiedzieć. A, że dodatkowo nie należę do osób specjalnie wylewnych, nie potrafiłem okazać rozsadzającej mnie wewnątrz radości, pomieszanej z nieustającą złością adresowaną do zdrajczyni - żony mojej.

Pewnie z powodu tych mieszanych, biegunowo różnych uczuć mogłem sprawiać wrażenie niezbyt uradowanego. A uradowany nie byłem jedynie z powodu mego obżarstwa jakie uskuteczniłem chwilę przed imprezą w domu własnym. Zazdrościłem więc wszystkim tym, którzy mogli zajadać się pierogami, bigosem, zawijasami z mięsa, sałatkami i wszelkimi słodkościami jakie na stołach były.

Mogłem ograniczyć się tylko do ciast, rogalików i torta, który też na stole był, bo mój organizm - choć rozmiarów słusznych - nie był w stanie przyjąć większej ilości kalorii.

Szok to dobre słowo na określenie mego stanu. Może nawet stupor dysocjacyjny >>> objawiający się u mnie mutyzmem >>>. Dlatego dobrze, że to inni zajęli się kwestią rozkręcenia imprezy. Wielkie dzięki :-) Nieoceniona w tej kwestii Gośka została główna interpretatorką woskowych kształtów uzyskanych przelewaniem go przez klucz (zabytkowy zresztą) do wody. Nie zdradzę komu konkretnie, ale z wosku wyszły bliźnięta, wózek dziecięcy (raczej dla wnucząt niż dzieci), pies, wyspa tropikalna z facetem i kobietą, egzotyczne kwiaty, niektóre męskie części ciała i dinozaur.

Mistrzynią w opowiadaniu kawałów mianuję panią Anię zwaną też Hanią, bo twierdząc, że ich nie pamięta sypała nimi jak z rękawa.

Kilka minut zajęło przyjęcie postanowienia o kontynuowaniu przedsięwzięcia rowerowego w roku przyszłym, gdy temperatura przekroczy 10 stopni w skali Celsjusza. Poza wycieczkami jednodniowymi zorganizowania zostanie, co najmniej, jedna wycieczka kilkudniowa, koedukacyjna (gdzieś i z kimś te bliźnięta trzeba przecież począć), wielokilometrowa np. trasą Bisztynek - Lidzbark Warmiński - Orneta - Frombork z wypadem do Krynicy Morskiej i/lub Malborka, albo w równie atrakcyjne miejsca :-)

Postanowiliśmy w sprawie owej wycieczki nękać (od początku 2014 r.) miejscowe władze, życzliwe przecież naszej inicjatywie rowerowej. Trzeba przecież załatwić jakiś samochód techniczny, kilka dni wolnego i noclegi (najlepiej za darmo; np. na Frombork mamy już pomysł o którym pewien ksiądz obecnie pracujący na Litwie jeszcze nic nie wie, ale właśnie się dowiaduje - jeśli to czyta :)

Wybaczcie, że powyższy tekst jest może nazbyt osobisty, ale nadal powoduje mną wzruszenie i wrażenie udziału w nie do końca zasłużonej fecie za którą jednak serdecznie dziękuję :-) (Zemszczę się jakoś za nią :) Przy tej okazji (podziękowań) w imieniu całej naszej grupy dziękuję władzom naszego miasteczka za udostepnienie pomieszczeń na "Orliku", okazało się bowiem, że nawet urzędową, pisemną zgodę spiskowcy załatwili.

Cieszę się niezwykle z powodzenia całej wycieczkowej akcji i osiągnięcia jej głównego celu. Czegoś o co wciąż mi chodzi, czyli o zbudowanie poczucia wspólnoty. Takiej, którą łączą choćby dwa rowerowe kółka (bo na trójkołowcach jeszcze z nami nikt nie podróżował:-) i te same schorzenia psychiczne :-) Dodatkowy efekt zwany - przez mądrale - efektem synergii też się pojawił. I o to chodzi, o to chodzi!

UWAGA!!! Stanisław nakręcił film podczas imprezy. Zaraz po uzyskaniu plików i wykonaniu montażu oraz niezbędnej cenzurze zostanie tu opublikowany, o czym poinformuję na stronie głównej.





Zazdrośników sądzących, że rzeczywiście dostałem w prezencie wart 10 tys. złotych obiektyw informuję, że to termos mający formę obiektywu :-) z którego cieszę się jak dziecko :)

Andrzej Grabowski - 24.10.2013 r.

Copyright: www.bisztynek24.pl 2013