Aktualności >>> Problemy w najwyższym budynku w mieście >>>

 .: - Kiedy remont dachu - pytają mieszkańcy z Wojska Polskiego

Nerwy puszczają mieszkańcom. Woda zalewa ich mieszkania.

Czy wiecie, który budynek mieszkalny w Bisztynku jest najwyższy? To kamienica przy al. Wojska Polskiego 7, tuż przy stadionie i wejściu na cmentarz. Chyba wysokość tego budynku skłania jego administratorów do odkładania remontu zrujnowanego w 80% dachu "na jutro". A mieszkańcy mają już dość.

Kamienica przy al. Wojska Polskiego 7 zawiera osiem mieszkań. Wykupionych, własnościowych. Zarządcą budynku jest Zakład Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej spółka z ograniczona odpowiedzialnością.

Budynek, jako jeden z ostatnich po gradobiciu został pokryty plandekami zabezpieczającymi przed kolejnymi zalaniami mieszkań. Nie obyło się wtedy bez walki o pokrycie dachu plandekami. Ktoś ze strażaków wpisał omyłkowo ten adres w zestawienie "zrobione" i trzeba było interwencji mieszkańców, aby uznano, że "nie zrobione". Pech jednak budynu nie opuszcza.

Folia na dachu, przez miesiąc, uległa już zniszczeniu. Nie jest szczelna, Wiatr odsłonił potłuczone dachówki. Część z nich spadła podczas nawiedzających nas kolejnych burzach i wichurach. Spadła na chodnik przed wejściem do budynku.

- Dojdzie wreszcie do nieszczęścia - przewidują zgodnie mieszkańcy kamienicy. Trudno nie przyznać im racji.

Odsłonięty, zniszczony dach nie chroni - co oczywiste - przed opadami. Na strychu, w czasie deszczu odbywają się "zebrania" lokatorów, ale nie, aby dyskutować. Lokatorzy biegają z wiaderkami, miednicami i wszystkim w co można łapać deszczówkę.

Nie da się w ten sposób "złapać" całej. Woda leje się więc przez stropy i zalewa mieszkania.

- U mnie już odpada tynk - mówi jeden z mieszkańców. - Wypaczyła się drewniana podłoga i drewniana boazeria. Zacieków nie widać, bo są pod nią. Widać je za to na nie pokrytych boazerią "skosach" poddasza - relacjonuje drugi z mieszkańców.

Czy zgłaszali problem w administracji?
- Wielokrotnie - odpowiadają dość bojowo nastawieni. - Telefonowaliśmy ostatnio do straży pżarnej w Bartoszycach. Powiedziano nam, że sprzęt jest w OSP w Bisztynku. Jeden ze strażaków OSP w Bisztynku nakrzyczał na nas i stwierdził, że jesteśmy młodzi, to możemy sami wejść na dach i poprawić folię. W "zetgeemie" obiecują nam, że jutro, że w najbliższy czwartek, że "już", a nic się nie dzieje - twierdzą.

- Podobno strażacy są w trakcie... poszukiwania plandeki, którą ponownie zabezpieczą nasz dach. Ma to się - podobno - stać w środę. Tylko nie powiedziano nam w którą środę - żartuje lokator.

- Nie, no mówili, że w tę środę, czyli 8 sierpna, a od czwartku ma ruszyć remont dachu - wtrąca się kolejny. - Wierzysz w to? - dopytuje ten, który żartował.

Mieszkańcy są załamani i niewyspani. Biegi z wiaderkami na strych trenują nie tylko za dnia, ale i w nocy i nad ranem - wtedy, gdy pada deszcz. Meble w mieszkaniach poprzykrywali folią malarską. Nie mogą remontować swych mieszkań odświeżanych kilka miesięcy wcześniej.

- Podobno budynek jest ubezpieczony i podobno przyznano odszkodowanie za dach. Nie wiemy ile, ale remont - w tej sytuacji - powienien rozpocząć się natychmiast - mówi kolejny z mieszkańców. - To, że mieszkamy w najwyższym budynku w mieście nie tłumaczy tego zaniedbania. Są firmy, które dachy kładą na znacznie wyższych budynach.

- Mamy pretensje do strażaka z OSP (tu pada jego znany wielu pseudonim), który nas potraktował jak natrętów, mamy pretensje do "zetgeemu", któremu za administrowanie budynkiem płacimy, mamy pretensje do gminy, bo i tam usiłowaliśmy interweniować. Niestety bezskutecznie. Dlatego zdecydowaliśmy się iść z tym "do prasy". Może to wreszcie coś pomoże.

Tego, czy to pomoże, niestety nie wiemy. Nie znaczy to jednak, że nie należy tej sytuacji opisać. Ilustracją stanu budynku są zdjęcia zamieszczone niżej. Z oczywiśtych względów nie widać na nich tego co się dzieje pod boazeriami, panelami, czy kasetonami. Wypaczenia podłogi też nie da się sfotografować. To wyczuwa się chodząc po niej "w powietrzu".

Artykuł jest celowo nierzetelny. Nie wysłuchaliśmy przecież "drugiej strony", bo nie chcemy zamieszczać kolejnych obietnic. Odpowiedzi na możliwe do zadania pytania właściwie znamy. Rozumiemy braki pracowników, ale jak brakuje to się ich zatrudnia, albo zleca zadanie firmie zewnętrznej. Tłumaczenie, że nie ma pieniędzy nikogo nie przekona, bo juz od dawna nie przekonuje.

Jaki jest dach na budynku? To widać! Jaki jest stan mieszkań i strychu? To widać i już czuć! A napisaliśmy o tym, żeby o problemach mieszkańców było też słychać!

Sytuację będziemy obserwować i uprzejmie donosić o jej rozwoju. Budynek stoi przecież na przeciwko mieszkania redaktora. Nie musi nawet wychodzić z mieszkania.

Jeśli otrzymamy jakąkolwiek odpowiedż od osób "odpowiedzialnych" to ja opublikujemy. Przyjmujemy jednak wyłącznie pisemne lub przesłane mailem. Tak, aby je zachowac i ewentualnie użyć później.

A jednak zapytaliśmy szefową ZGKiM sp. z o.o. "ale o co chodzi" z tym budynkiem przy ul. Wojska Polskiego 7? Udzielone odpowiedzi są przekonujące. Publikujemy je do Waszej oceny.

- W budynku istnieje wspólnota mieszkaniowa. Pierwszym krokiem do remontu dachu i innych uszkodzeń budynku musiała być uchwała wspólnoty o tym, że zobowiązuje się ona do pokrycia różnicy w kosztach napraw pomiędzy kwotą ubezpieczenia, a realnych kosztów remontu. Zgłosiła się do nas firma, która za darmo przekazała nam nowe dachówki na dach m.in. tego budynku. Założenie nowych dachówek może podnieść koszty remontu, bo wiąże się to z usunięciem starych dachówek, nowym ołatowaniem, umieszczeniem membrany (folii), wykonaniem koniecznych napraw, których obecnie nie sposób przewidzieć - wyjaśnia Iwona Fafińska-Subocz.

- Uchwała wspólnoty podpisana przez wszystkich właścicieli lokali trafiła do mnie w ubiegłym tygodniu. Bez niej nawet nie wolno mi zdecydować o wykonaniu takiego remontu o jakim wcześniej mówiłam. Decydują o tym właściciele.

- Aktualnie nie wiem jeszcze jaką kwotę ubezpieczenia otrzymamy od ubezpieczyciela. Zażądaliśmy od firmy ubezpieczeniowej dokładnych kosztorysów, dokładnych szacunków strat z wyszczególnieniem ile i za co. Nie jest wykluczone, że od "orzeczeń" ubzpieczyciela będziemy się odwoływać, ale musimy szczegółowo wiedzieć, w którym miejscu szacunków uważamy kwotę za zbyt niską. Sama kwota ubezpieczenia nic nam nie mówi, bo obejmuje ona łącznie uszkodzenia dachu, zalanie ścian części wspólnych (klatka schodowa itp.), zniszczenia elewacji itd. Ubezpieczyciel mógł dobrze oszacować straty na dachu, a np. zbyt nisko uszkodzenia elewacji - wyjaśnia szczegółowo Iwona Fafińska-Subocz.

- Aktualnie w Bisztynku, na nasze zlecenie, pracuje kilka firm dekarskich. Nie mogę jednak zrobić tak, że ściągnę ich z niedokończonego dachu, a nakażę pracować na tym przy al. Wojska Polskiego 7. Mam zapewnienie właściciela jednej z firm, że prace ruszą w czwartek, 9. sierpnia, chyba, że nie zakończą ich jeszcze przy ul. Sienkiewicza, gdzie firma teraz pracuje. W pracach budowlanych, czy dekarskich nie wszystko da się przecież przewidzieć - mówiła prezes spółki.

- Dlaczego mieszkańcy, którzy domagają się tylko lepszego zabezpieczenia dachu folią lub brezentem nie moga uzyskać tej prostej pomocy? - pytamy.

- Prawdę mówiąc sama tego nie wiem - przyznaje Iwona Fafińska-Subocz. Wczoraj prosiłam o to strażaków, bo tylko oni mogą to wykonać i dysponują sprzętem. Znalazłam nawet plandeki, ale strażacy stwierdzili, że są porwane i zakładanie takich jest bez sensu. Innymi plandekami niestety nie dysponuję, a poleceń strażakom wydawać nie mogę - z żalem w głosie skończyła rozmowę Iwona Fafińska-Subocz.

Pozostaje nam czekać na rozwój wypadków. Urząd Miejski dostarczył dziś, do tego budynku kilkaset dachówek, którymi tymczasowo zaostanie zabezpieczony dach. Tylko tymczasowo, bo to stare dachówki. Dachówka jest już na strychu budynku i po południu ma się zacząć przekładanie w najbardziej zniszczonych miejscach dachu. To takie rozwiązanie "zamiast" folii.

I na koniec zdań parę od autora. Przy okazji zbierania materiału do tego tekstu usłyszałem bardzo wiele nieprzyjemnych zdań o strażakach, a jeszcze więcej o jednym z nich. Zawsze starałem się bronić ich i ich służby, bo to służba przecież.

I wczoraj i dziś nie zyskałem choćby jednego argumentu na obronę. "Między wierszami" dowiedziałem się np. że dach kamienicy nie zostanie przykryty bo... burmistrz nie płaci strażakom nadgodzin. Zachowanie strażaka wobec ludzi proszących o pomoc i ratunek, znacznie starszych od niego i wysyłanie ich na dach, bo "powinni" jest zwyczajnie podłe.

Panowie strażacy Ochotniczej Straży Pożarnej w Bisztynku. Coś się Wam wyraźnie poprzestawiało w priorytetach. A jeśli tego nie rozumiecie to poza przypomnieniem Waszego zawołania:

BOGU NA CHWAŁĘ! LUDZIOM NA RATUNEK!

muszę (z przykrością i olbrzymim zawodem) stwierdzić, że część z Was do tej służby się chyba się nie nadaje. Przypominam: służby OCHOTNICZEJ.

Paru z Was to pewnie przeczyta. Na Waszym miejscu zebrałbym tych, którzy chcą i potrafią, i natychmiast naprawił ewidentny błąd w postępowaniu z pokrzywdzonymi ludźmi - Druhowie.



 Andrzej Grabowski - 08.08.2012 r.

Copyright: www.bisztynek24.pl 2012